
Kryzys kobiecości – jak zagubiłyśmy siebie?
Kim dziś jest kobieta? Nie chodzi o biologię, ale o tożsamość, o rolę, jaką pełni w społeczeństwie, w rodzinie, w świecie, który zdaje się dryfować w chaosie. Dawniej miała jasne miejsce – była matką, opiekunką, żoną, ale też strażniczką domowego ogniska, podporą, duchową przewodniczką. A dziś? Dziś jest wszystkim i niczym jednocześnie. Silna, niezależna, waleczna – tak jej mówią. Ale czy szczęśliwa? Czy spełniona?
Kobieta w świecie bez mężczyzn
W Polsce kobiety od pokoleń musiały być silne. Kiedy mężczyzn zabierała wojna, komunizm, więzienia, kobieta zostawała sama – z dziećmi, z domem, z odpowiedzialnością za przyszłość. To nie była wybierana niezależność, to była konieczność. Przez dekady kobiety uczyły się, że nie mogą polegać na mężczyznach, bo ci znikają – albo fizycznie, albo emocjonalnie. Że muszą radzić sobie same.
Tylko że siła, która była odpowiedzią na rzeczywistość, stała się przekleństwem. Matki wychowywały córki na samodzielne, zaradne, nieufne wobec mężczyzn. „Nie licz na nikogo”, „Nie uzależniaj się od faceta”, „Musisz być silna” – powtarzały, nieświadomie przekazując im, że mężczyzna to obciążenie, ryzyko, zawód.
Dziś wiele kobiet wchodzi w dorosłość z wdrukowanym lękiem przed zależnością, przed oddaniem, przed byciem „słabszą”. Bo słabość równa się porażka. Bo jeśli odpuścisz, ktoś cię zrani, zostawi, zawiedzie. W efekcie kobieta często nawet nie dopuszcza do siebie myśli, że mężczyzna może ją wspierać, prowadzić, dawać bezpieczeństwo. A jeśli spotka takiego, to i tak wewnętrznie czuje potrzebę walki – bo przecież tak ją wychowano.
Efekt feminizmu – wolność czy pułapka?
Feminizm obiecywał kobietom wolność. Miał dać wybór, równe prawa, możliwość decydowania o sobie. I w wielu aspektach spełnił swoją rolę. Kobiety mogą głosować, pracować, studiować, budować własne kariery. Ale czy to wystarczyło?
Problem w tym, że feminizm przestał walczyć o równość, a zaczął walczyć z męskością. Zamiast budować harmonię, doprowadził do wojny płci. Kobietom wmówiono, że sukces to siła, niezależność, dominacja. Że bycie „miękką” jest słabością. Że podporządkowanie się mężczyźnie to zdrada ideałów.
Dawniej kobieta była silna swoją łagodnością, intuicją, zdolnością do tworzenia relacji. Dziś ma być silna w męski sposób – przebojowa, zdecydowana, waleczna. Tylko że ta siła często zamienia się w samotność, bo taka kobieta nie przyciąga mężczyzn, którzy chcieliby się nią opiekować – przyciąga tych, którzy chcą się z nią ścigać.
Efekt? Pokolenie zmęczonych, sfrustrowanych kobiet, które nie mogą być sobą, bo muszą być twarde. I pokolenie mężczyzn, którzy nie wiedzą, jak się wobec nich zachować – bo jeśli będą dominować, usłyszą, że są patriarchalni. A jeśli będą ulegli, zostaną uznani za słabych.
Kobieta w polskiej rodzinie – między skrajnościami
Dziś kobiety w Polsce stoją przed wyborem, którego nikt im nie ułatwia. Być „tradycyjną” żoną i matką? Wiele z nich czuje, że to za mało, że coś je omija. Być niezależną karierowiczką? W pewnym momencie budzi się w nich tęsknota za ciepłem, za relacją, za bezpieczeństwem, którego świat nie daje.
Ale jak budować relacje, skoro nikt ich tego nie nauczył? Jak ufać mężczyznom, jeśli ojciec był nieobecny lub nie umiał być wsparciem? Jak znaleźć równowagę między byciem silną a byciem kobiecą?
Do tego dochodzi jeszcze jedna pułapka – kobiety często przejmują rolę matki wobec mężczyzn. Opiekują się nimi, prowadzą ich, pomagają im radzić sobie z emocjami. Biorą na siebie odpowiedzialność za relacje, za związek, za dom. Bo skoro mężczyzna nie umie być mężczyzną, to trzeba to zrobić za niego.
Ale to działa tylko przez chwilę. W końcu przychodzi zmęczenie, frustracja, poczucie niesprawiedliwości. Bo kobieta, która cały czas walczy i bierze na siebie wszystko, w końcu chce odpocząć. Tylko że wtedy nie ma na kogo się oprzeć.
Kim powinna być kobieta?
Czy powrót do tradycyjnych ról to rozwiązanie? Nie do końca. Świat się zmienił i nie da się wrócić do modelu, w którym kobieta siedzi w domu, a mężczyzna przynosi jedzenie. Ale można znaleźć nową równowagę.
Kobieta nie musi walczyć z mężczyznami – może nauczyć się z nimi współpracować. Nie musi być słaba, by być kobieca – siła i łagodność mogą iść w parze. Nie musi wybierać między rodziną a ambicją – może znaleźć sposób, by połączyć obie sfery.
Największym wyzwaniem dla współczesnych kobiet jest pozwolenie sobie na bycie sobą – bez presji bycia „twardą” i bez lęku przed bliskością. Odzyskanie kobiecości to nie powrót do przeszłości, ale znalezienie drogi, która nie prowadzi do samotności i zmęczenia.
Może więc warto nauczyć się czegoś od przeszłości, ale nie naśladować jej ślepo? Może czas przestać widzieć w mężczyznach rywali i zacząć budować z nimi partnerstwo, które nie odbiera ani kobiecości, ani męskości? Może czas pozwolić sobie na odpuszczenie tej wiecznej walki – i po prostu być.
Tylko czy świat nam na to pozwoli? A może, zamiast czekać na zmiany, to my same powinnyśmy je zacząć?
Rozważania
02.2025
Zawsze dla Was
Jasna