Kiedyś mieliśmy siebie. Dziś mamy tylko siebie.

Feminizm obiecywał kobietom wolność. Niezależność. Równość. Ale czy to naprawdę wolność, kiedy kobieta rano pędzi do pracy, zostawiając swoje małe dziecko w żłobku, żeby potem po ośmiu godzinach harówki wrócić do pustego mieszkania, zmęczona, sfrustrowana, bez energii, bez bliskości?
Powiedziano jej, że nie potrzebuje mężczyzny. Że rodzina to przestarzały koncept, że dzieci to przeszkoda w karierze, że dom to więzienie, a czułość i opiekuńczość to przeżytek. Miała być wolna – więc oddała swoje dziecko w ręce systemu, zamiast wychować je sama. Miała być silna – więc dzień w dzień walczy o swoje miejsce na rynku pracy, w świecie, który nigdy nie był dla niej naturalnym środowiskiem.
Kiedyś kobieta i mężczyzna tworzyli wspólnotę. On zarabiał na dom, ona go tworzyła. Nie było tu poddaństwa – była równowaga. Nie było wyścigu o to, kto jest ważniejszy – była harmonia. Bo mężczyzna i kobieta to dwa bieguny, które zawsze potrzebowały siebie nawzajem.
Dziś kazano nam wierzyć, że to wszystko było złe. Że to było uciemiężenie. Że kobieta powinna być taka jak mężczyzna, że prawdziwa wartość to kariera, pieniądze, awanse. Więc kobiety wyszły do pracy – i oto mamy świat, w którym prawie każdy płaci podatki, korporacje zarabiają więcej, bo zatrudniają dwa razy więcej ludzi, a dzieci wychowuje państwo i media, zamiast ich własnych matek.
A mężczyzna? Stracił swoją rolę. Nie musi już być opoką, bo kobieta radzi sobie sama. Nie musi już walczyć, bo nikt od niego tego nie oczekuje. Wmówiono mu, że jego męskość to zagrożenie – więc się wycofał. Przestał podejmować decyzje. Przestał walczyć o kobietę. Stał się biernym obserwatorem, który albo podporządkowuje się, albo ucieka w samotność.
I oto mamy świat, w którym kobiety są przemęczone i samotne, a mężczyźni – zagubieni i bierni. Świat, w którym wszyscy jesteśmy wolni, ale nikt nie jest szczęśliwy.
Czy naprawdę o to chodziło?
Nie chodzi o powrót do dawnych czasów. Nie chodzi o cofnięcie zegara i zamknięcie kobiet w domach. Chodzi o to, byśmy wreszcie zaczęli myśleć. Byśmy przestali grać w tę grę, którą ktoś wymyślił za nas.
Może czas przestać się ścigać i zacząć znów się uzupełniać? Może czas, by kobieta znów mogła pozwolić sobie na bycie kobietą – łagodną, ciepłą, silną na swój sposób. A mężczyzna przestał bać się swojej roli – bycia tym, który ochrania, prowadzi, daje fundament.
Może najwyższy czas, byśmy przestali być niewolnikami systemu i zaczęli znów być dla siebie? Bo kiedyś mieliśmy siebie nawzajem. Dziś mamy tylko siebie.

Rozważania 
02.2025
Zawsze dla Was
Jasna
Back to Top