Ile kosztuje obraz?
(Manifest o tym, czego nie widać)

Czasem ktoś na wystawie pyta mnie:
„Ile czasu zajęło Ci namalowanie tego obrazu?”
Zatrzymuję się wtedy. Uśmiecham.
Bo nie wiem, od czego zacząć.
Czy od tego, że myślałam o nim tygodniami – zanim chwyciłam za pędzel?
Czy od tego, że nie spałam pół nocy, bo przyszła mi do głowy myśl, której nie mogłam zgubić i próbowałam ja opisać słowami?
Czy od szkiców, prób, koncepcji, które powstają zanim jeszcze nałożę pierwszą warstwę farby?
Czy od godzin spędzonych na zamawianiu materiałów, przygotowywaniu podłoża, szukaniu odpowiedniego blejtramu?
Bo tak naprawdę każdy obraz to nie tylko malowanie. Malowanie to 20%
To projekt. Logistyka. Praca fizyczna. Praca koncepcyjna. Praca emocjonalna.
To: 
– setki decyzji przy każdym obrazie,
– dziesiątki godzin organizacji, planowania, logistyki,
– ciągła nauka nowych narzędzi – od programów graficznych po systemy sprzedaży,
– samodzielne fotografowanie dzieł,
– obróbka zdjęć, opisy, pomiar, katalogowanie,
– publikacja na stronie, aktualizacja galerii, opisy w dwóch językach,
– planowanie promocji, tworzenie grafik, pisanie postów,
– wysyłka newsletterów, zarządzanie bazą kontaktów,
– rozmowy z kuratorami, galeriami, instytucjami – jeśli w ogóle odpowiadają,
– szukanie przestrzeni wystawienniczych, zrobienie wizualizacji, pisanie aplikacji, składanie portfolio,
– oprawa, pakowanie, transport dzieł – czasem na własnych plecach, czasem za ostatnie pieniądze,
– montaż, demontaż wystaw, dokumentacja, obecność na wernisażach,
– kontakt z odbiorcami, tłumaczenie swojej twórczości, mówienie o sobie,
– ciągłe tworzenie od zera wszystkiego – bez zespołu, bez etatu, bez zaplecza.
Obraz to nie tylko płótno i farba.
To również cała niewidoczna infrastruktura, za którą artysta sam płaci – miesiąc w miesiąc, rok po roku.
To: 
– koszty materiałów, które nieustannie rosną,
– wynajem pracowni, media, ogrzewanie, organizacja miejsca do pracy,
– oprawa dzieł, kartony, folie, materiały do transportu,
– wizytówki, ulotki, katalogi, druki, plakaty,
– prowadzenie strony internetowej, newslettery, oprogramowanie,
– szkolenia, kursy, warsztaty – nie dla przyjemności, ale by nadążać za światem,
– nauka marketingu, autoprezentacji, obsługi social mediów,
– codzienne promowanie siebie – bez zespołu, bez budżetu, bez zaplecza.
A do tego coraz częstszy i modniejszy dziś udział w targach sztuki, które mają być szansą na spotkanie z odbiorcą: – koszt stoiska – często 6000–8000 zł,
– transport dzieł i materiałów,
– noclegi, wyżywienie, logistyka,
praca przez kilka dni po 10–12 godzin dziennie, stojąc, rozmawiając, prezentując.
To wszystko to ogromna inwestycja – finansowa, fizyczna i psychiczna.
I to wszystko trzeba wliczyć w cenę jednego obrazu, bo inaczej artysta dopłaca do własnego istnienia.
A mimo tego, jeśli artysta sprzedaje przez galerię, aukcję, pośrednika – zazwyczaj otrzymuje 50–60% ceny końcowej.
Jeśli więc galeria sprzedaje obraz za 1500 zł – artysta otrzyma około 700–800 zł.
To mniej niż dniówka w wielu zawodach, za coś, co wymagało tygodni, miesięcy, a nawet lat pracy i inwestycji.
To nie jest tylko niesprawiedliwe – to jest niegodne.
Bo sztuka nie może być „promowana” przez taniość.
Galeria, która chwali się tym, że sprzedała obraz artysty za bezcen, powinna zostać zapytana: czy to wspieranie sztuki – czy jej upokarzanie?
Obrazy to nie są wydruki.
To są niepowtarzalne świadectwa życia, wrażliwości i odwagi.
To powinny być dobra luksusowe – nie dlatego, że są drogie, ale dlatego, że są cenne.
Cenne, bo powstały z prawdy. Bo są unikatowe. Bo niosą coś, czego nie da się masowo skopiować.
To galerie powinny uczyć odbiorców, czym naprawdę jest sztuka.
Tłumaczyć, dlaczego kosztuje.
Budować szacunek, nie rynek „okazji”.
Bo bez sztuki kultura obumiera.
A bez kultury – obumiera człowiek.
Twórczość wizualna – malarstwo, rzeźba – to jedne z najtrudniejszych, najbardziej wymagających i najdroższych dziedzin sztuki.
Artyści nie mają gdzie pracować „przy okazji”.
Potrzebują przestrzeni, narzędzi, zaplecza, magazynu, opieki nad swoimi dziełami.
To nie jest to samo co praca przy komputerze.
To nie jest to samo co scena.
To konkret, materia, fizyczność, ogromny wysiłek.
I dlatego każdy obraz, każda rzeźba, każda praca artystyczna, która trafiła w Twoje ręce – nosi w sobie cały ten świat.
I jeśli ją masz – jesteś jego częścią.
A jeśli ją kupujesz – możesz uratować to, co bez Ciebie może zniknąć.

A wszystko to – bardzo często – po wszystkim innym.
Po pracy, która pozwala zapłacić rachunki.
Po opiece nad dziećmi.
Po gotowaniu, sprzątaniu, życiu.
Mi – ogromnym nakładem pracy – udało się wygospodarować trzy dni w tygodniu tylko na tworzenie i wszystkie tematy organizacyjne z tym związane.
Przez wiele lat rozwijałam szkołę artystyczną, prowadziłam zajęcia, budowałam przestrzeń, w której mogę tworzyć.
To był mój cel – stworzyć miejsce dla sztuki we własnym życiu.
I wiem, że to, co dla mnie było drogą przez lata, dla wielu twórców wciąż pozostaje marzeniem.
Bo artysta często nie żyje z tworzenia – tylko tworzy pomimo życia.
Od dwudziestu lat pracuję z ludźmi. Uczę.
Widzę, jak ogromnego poświęcenia wymaga twórczość.
A tymczasem obraz artysty w społeczeństwie nadal bywa filmowy: lekkoduch, leń, pijak.
Ktoś, kto „robi to, co lubi”. Ktoś, kto powinien „oddać to za darmo”, bo przecież to tylko hobby.
To nieprawda.
Może są artyści, którzy mają wsparcie systemu, rodzinę, fundusze, zaplecze – i budują taki obraz.
Ale to mniejszość.
Większość twórców żyje w ciągłym wysiłku, balansując między pasją a odpowiedzialnością, samotnością a misją, brakiem środków a nadmiarem zobowiązań.
A mimo to – tworzą. Bo nie potrafią inaczej.
Czasem maluję obraz w kilka godzin. Ale to nie znaczy, że powstał szybko.
To trochę jak w sporcie.
Sportowiec też potrafi przebiec dystans w imponującym czasie — ale tylko dlatego, że wcześniej tysiące godzin spędził na treningu.
Tak samo twórca: jeśli potrafię malować szybko, to tylko dlatego, że miesiącami malowałam codziennie po 10–11 godzin, bez przerwy.
By móc stworzyć coś w kilka godzin – musiałam dać temu lata.
I jak można przeliczyć taki obraz?
Czy liczy się tylko ten dzień, gdy powstał?
A co z setkami dni, które były wcześniej — bym mogła być gotowa?
Jak wliczyć ćwiczenia, porażki, puste płótna, decyzje, które prowadziły mnie do tej chwili?
To wszystko jest w tym jednym obrazie.
I może właśnie dlatego ma wartość – bo za prostym gestem kryje się głęboka, wytrenowana obecność.
Dlatego, gdy pytasz:
„Dlaczego ten obraz tyle kosztuje?”,
spróbuj zapytać inaczej:
„Ile serca, ile godzin, ile odwagi trzeba, by on mógł w ogóle zaistnieć?”
Bo kupując dzieło sztuki – nie płacisz tylko za obraz.
Wspierasz drogę.
Dajesz tlen.
Pomagasz, by ten artysta mógł tworzyć dalej.
To nie jest „transakcja”.
To gest uznania.
To słowo: widzę, doceniam, dziękuję – wyrażone w czynie.
Szukając okazji, targując się z żyjącym twórcą, często nieświadomie osłabiamy to, co próbujemy docenić.
Bo jeśli obraz Cię poruszył – to znaczy, że zawiera coś, czego nie da się przeliczyć.
Kupując obraz, dodajesz skrzydła.
Mówisz twórcy:
„Rób tego więcej. Doceniam Cię. Chcę być częścią tego, co powstaje z Twoich rąk i serca.”
Bo jeśli artysta zacznie sprzedawać na uczciwym poziomie, będzie mógł zająć się tylko tym.
Rozwinie się. Urosną mu skrzydła. Będzie wnosić do świata jeszcze więcej światła, znaczenia, piękna.
A Ty – będziesz tego częścią.
To nie jest tylko zakup.
To czynny udział w tym, by coś ważnego nie zgasło.


A na koniec… zastanów się:
Jeśli artysta miał w sobie tyle determinacji, odwagi i siły, by mimo wszystkiego – mimo kosztów, trudności, samotności, braku gwarancji – stworzyć to dzieło,
to jaką moc niesie ono w sobie?
To nie jest tylko piękno.
To nie jest tylko wyraz talentu.
To żywa energia – potężna, skupiona, ukierunkowana.
To świadectwo siły woli, konsekwencji, pasji i wewnętrznej prawdy.
Kupując takie dzieło, obcujesz z energią, która się nie poddała.
Z twórczą potęgą, która przeszła przez chaos i stworzyła coś z niczego.
Z obecnością, która przekracza codzienność i mówi:
„Można. Warto. Jest sens.”
Obraz to nie przedmiot.
To pole energetyczne, które działa w przestrzeni, działa w Tobie.
To przestrzeń nasycona intencją, emocją, wizją, miłością, mocą.
Z kim przebywasz – tym się stajesz.
A gdy zapraszasz do swojej przestrzeni obraz, który powstał z takiej siły –
wzmacniasz siebie.
Karmisz swój dom, swoją wiarę, swoje cele.
Obcujesz z czymś, co może Cię wesprzeć – na najgłębszym poziomie.
Obraz to żywa obecność. To moc. To akt obecności twórcy w Twoim świecie.
I to Ty decydujesz, czy chcesz tej obecności – i co z niej zaczerpniesz.


Zanim zapytasz o cenę…
1. Czy wiesz, co naprawdę kupujesz, gdy kupujesz dzieło sztuki?
To nie jest tylko obraz. To czyjeś życie, czas, odwaga, wewnętrzna droga i potężna energia twórcza, z którą wchodzisz w kontakt.
2. Czy naprawdę chcesz, by sztuka istniała w Twoim świecie?
Jeśli tak – wspieraj ją, dodawaj jej skrzydeł, pozwól jej trwać i działać dalej.
3. Czy nadal uważasz, że obraz powinien być tani?
Po tym wszystkim, co już wiesz – czy to pytanie nadal brzmi tak samo?


Zawsze dla Was
Jasna Rozjaśnia

Back to Top