
Wyobraź sobie, że prowadzisz firmę.
Wyobraź sobie, że prowadzisz firmę. Masz własne maszyny, magazyny, flotę, ziemię. Produkujesz, sprzedajesz, zarabiasz. Twoja firma stoi na solidnych fundamentach i działa dzięki temu, co rzeczywiście należy do Ciebie.
Aż pewnego dnia pojawia się ktoś z zewnątrz. Składa ofertę: partnerstwo, dostęp do nowych rynków, swobodny przepływ kapitału, ludzi i towarów. Obiecuje modernizację, technologie, lepsze drogi. Propozycja wydaje się nie do odrzucenia. Twoi pracownicy są podekscytowani. Ty też. Więc podpisujesz – jedną umowę, drugą, dziesiątą.
Nie zauważasz, że każda z nich zawiera drobne zmiany. Nowe obowiązki, regulacje, wymagania. Stopniowo tracisz to, co należało do Ciebie: fabryki, sklepy, ziemię, energetykę, bankowość, transport. Zostaje Ci biuro i kasa fiskalna.
Aby przetrwać, zaczynasz wyciskać ostatnie zasoby z ludzi. Normy rosną, urlopy znikają, opłaty się mnożą. Pracownicy słabną, są zmęczeni. Ale nie masz wyjścia – nie masz już zaplecza.
Wokół wyrastają korporacje. Działają na Twoim terenie, zarabiają ogromne pieniądze, ale podatków tu nie płacą. Ich zyski lecą za granicę. Ty jeszcze dopłacasz do ich promocji.
W końcu dług staje się nie do udźwignięcia. Ktoś przejmuje Twoją firmę. Zostajesz „prezesem”, ale nie masz już nic. Nowy właściciel działa w ciszy. Pozwala Ci zostać, byś uspokajał pracowników. Mówi, że nic się nie zmieniło. A zmieniło się wszystko.
To on decyduje, co produkujesz, komu sprzedajesz, za ile. To on ma ludzi, biura, decyzje. Tobie zostaje iluzja wpływu i wizytówka.
Najbardziej zaskakujący są pracownicy. Nadal wierzą, że wszystko jest w porządku. Bo szyld się nie zmienił, kolory te same, stołówka działa, można głosować na kierownika zmiany. Nie widzą, że firma została sprzedana. Że to nie oni decydują. Że zyski nie są ich. Że kierownik niczego nie rozstrzyga – bo decyzje spływają z zewnątrz.
Chcą wierzyć, bo prawda boli. Nie dlatego, że są głupi. Ale dlatego, że prawda burzy fundamenty ich świata. A ludzie bronią konstrukcji, nawet jeśli ta już nie istnieje.
Trzymają się swojej bańki – zaciekle, bezwzględnie. Nie chcą faktów, chcą mieć rację. Nie szukają zrozumienia, tylko potwierdzenia. Gdy mówisz: „Twoja firma została sprzedana”, odpowiadają: „To niemożliwe, przecież mam identyfikator”.
To, co dzieje się w mediach, to teatr. A zarazem ostrzeżenie. Jesteśmy jak mrówki w słoiku – ktoś potrząsa, my gryziemy się nawzajem. I nie widzimy, że prawdziwe rzeczy dzieją się poza tym słoikiem.
Dlaczego teraz? Bo czasu jest mało. Wchodzi ustawa o tzw. umowie nienawiści. Łagodna z nazwy, ale brutalna w działaniu – zablokuje każde słowo, które nie pasuje do narzuconego obrazu świata. To nie tylko cenzura. To systemowa izolacja wiedzy. Wszystko, co ujawnia niewygodne fakty, zostanie uznane za zagrożenie.
Jeśli nie obudzimy się teraz – jutro może być za późno. Dosłownie.
Wiedza to wolność. Nie slogan – fakt. Jeśli wiesz, nie dasz się oszukać. Nie oddasz głosu. Nie uklękniesz przed fałszem. Wiedza daje wybór. A wybór to wolność.
Opinia społeczna to nie sondaż. To świadomość ludzi. To głos zbiorowej prawdy. I nie ma władzy, która może go zatrzymać. Dlatego tak walczą o Twoją uwagę, emocje, zmęczenie. Bo gdy wszyscy zaczną wiedzieć – nie będą potrzebni liderzy, przewodnicy, wojny.
Nie szukaj liderów. Szukaj wiedzy. Lidera można kupić, zastraszyć, zagłuszyć. Wiedzy – nie.
To Wy jesteście siłą. Każdy z osobna. I wszyscy razem – jeśli będziecie wiedzieć.
Jeśli już to widzisz – to właśnie ten moment.
To nie jest walka o partie. To nie jest spór o nazwiska. To jest walka o świadomość.
A świadomość to nie teoria. To działanie. Każda rozmowa, każde udostępnienie, każda iskra zrozumienia – to krok w stronę odzyskania tej firmy. Tego kraju. Naszej wspólnej przyszłości.
123 Budzisz się
Jasna Rozjaśnia
Jasna Rozjaśnia
Ilustracją do tego tekstu jest mój rysunek z 1998 roku. Jak dla mnie – idealnie pasuje. Zauważ to: to tylko cienka nitka. Jeden ruch – i napięcie zniknie.