
Jasna Sfera – Zabawa słowem
Słowa to żywe istoty. Potrafią rozświetlać i prowadzić, ale też bawić się ze sobą, splatać i tworzyć nowe światy. W mojej twórczości słowa są równoległe do obrazu – czasem są szkicem idei, czasem pełnym pejzażem. Dlatego lubię przyglądać się im z bliska, rozkładać je na części, wsłuchiwać się w ich brzmienie i intuicję.
„Jasna” to dla mnie więcej niż przymiotnik. To spotkanie „ja” – podmiotowości, świadomości – z „snem” i wizją. W tym słowie kryje się równocześnie afirmacja: „Ja jestem światłem” i zaproszenie: „Ja śnię, ja kreuję”. Słychać w nim także lekki szum – „sna” – dźwięk, który przywodzi na myśl delikatną wibrację, aurę otaczającą świadomość.
„Sfera” to z kolei kształt pełni – kula doskonała, symbol harmonii i równowagi. Etymologia prowadzi do greckiej sphaira, a stamtąd do wyobrażeń o muzyce sfer, subtelnym drganiu, które przenika cały kosmos. Ale to słowo daje też przestrzeń do zabawy:
– „S” jak szmer natury, początek wibracji.
– „Fe” – w chemii symbol żelaza, siły i stabilności.
– „Ra” – egipski bóg Słońca, źródło światła.
– „S” jak szmer natury, początek wibracji.
– „Fe” – w chemii symbol żelaza, siły i stabilności.
– „Ra” – egipski bóg Słońca, źródło światła.
To gra, która pozwala odkrywać nowe tropy i znaczenia, nawet jeśli lingwiści wzruszyliby ramionami.
Połączenie „Jasna” i „Sfera” otwiera wiele drzwi. To nie tylko światło w przestrzeni, ale też kula świadomości, harmonia wizji, miejsce, w którym sen i przejrzystość przenikają się nawzajem. To przestrzeń, która chroni i zaprasza jednocześnie – bez ostrych krawędzi, bez granic, zawsze gotowa się rozszerzyć.
Zabawa słowem nie jest dla mnie oderwana od sztuki. Tak jak farba na płótnie pozwala mi uchwycić to, co ulotne, tak słowo – rozłożone, przetworzone, rozświetlone – staje się kolejną materią tworzenia. Właśnie w tej zabawie rodzi się możliwość dostrzegania rzeczywistości z nowych perspektyw, przechodzenia od języka do obrazu, od obrazu do ciszy.
Być może każdy z nas ma w sobie własną „jasną sferę słów” – mikrokosmos, w którym język, dźwięk i znaczenie układają się w osobistą symfonię. A ja, bawiąc się słowami, tylko odsłaniam to, co i tak już istnieje – światło zapisane w języku, czekające na odczytanie.
