Mit o Górze i Chmurze
Dawno temu, gdy świat dopiero uczył się swojego kształtu, Istota Całości oddzieliła swoje dwa oddechy.
Pierwszy – ciężki, głęboki, pełen milczenia – wsiąkł w ziemię i stał się Górą.
Drugi – lekki, wirujący, utkany z westchnienia światła – wzbił się ku niebu i został Chmurą.
Drugi – lekki, wirujący, utkany z westchnienia światła – wzbił się ku niebu i został Chmurą.
Góra była cicha i nieporuszona. W jej wnętrzu dojrzewał czas. Każde zbocze było pamięcią.
Nie szukała. Trwała.
Nie poruszała się – bo wszystko wokół niej się poruszało.
Jej ciało było z kamienia, ale serce biło rytmem lawy – ciepłym i wiernym, powolnym jak praojciec pulsu.
Góra patrzyła daleko, ale nie mogła sięgnąć.
Nie szukała. Trwała.
Nie poruszała się – bo wszystko wokół niej się poruszało.
Jej ciało było z kamienia, ale serce biło rytmem lawy – ciepłym i wiernym, powolnym jak praojciec pulsu.
Góra patrzyła daleko, ale nie mogła sięgnąć.
Chmura była ruchem. Miała tysiąc form i żadnej stałej.
Była parą, była deszczem, była rosą.
Znikała i wracała. Opowiadała świat każdą swoją zmianą.
Szeptała do liści, tańczyła nad wodą, wplatała się w oddech poranka.
Nie znała granic.
Była przemianą samą w sobie.
Była parą, była deszczem, była rosą.
Znikała i wracała. Opowiadała świat każdą swoją zmianą.
Szeptała do liści, tańczyła nad wodą, wplatała się w oddech poranka.
Nie znała granic.
Była przemianą samą w sobie.
Początkowo nie znały się.
Góra patrzyła ku niebu i myślała:
„Czym jest to, co nie zostawia śladu?”
„Czym jest to, co nie zostawia śladu?”
A Chmura sunęła nad ziemią i pytała:
„Czym jest to, co nie potrafi się unieść?”
„Czym jest to, co nie potrafi się unieść?”
Mijały wieki. Chmura przelatywała obok, Góra czekała.
Chmura płakała deszczem, Góra piła go do samego jądra.
Chmura śmiała się burzą, Góra przyjmowała grzmot jak pocałunek.
Byli sobie bliscy, ale nie byli razem.
Chmura płakała deszczem, Góra piła go do samego jądra.
Chmura śmiała się burzą, Góra przyjmowała grzmot jak pocałunek.
Byli sobie bliscy, ale nie byli razem.
Aż pewnego dnia, podczas długiej ciszy, która zapadła w świecie – Chmura postanowiła zbliżyć się do Góry.
Wsunęła się w jej załomy, otuliła jej ramiona, spłynęła po zboczach jak dotyk.
Nie zmieniła Góry – ale coś się w niej rozchyliło.
Nie drżała – lecz pojawił się ruch, ledwo wyczuwalny, jak pierwsze źródło pod powierzchnią.
Nie zmieniła Góry – ale coś się w niej rozchyliło.
Nie drżała – lecz pojawił się ruch, ledwo wyczuwalny, jak pierwsze źródło pod powierzchnią.
Góra odczuła czułość.
A Chmura, która zawsze była w drodze, po raz pierwszy poczuła zakorzenienie.
A Chmura, która zawsze była w drodze, po raz pierwszy poczuła zakorzenienie.
I tak zrozumiały, że w tej różnicy – jest sens.
Chmura nie przestała być ruchem, ale znalazła punkt zaczepienia.
Zrozumiała, że może przynosić deszcz tylko tam, gdzie coś go przyjmie.
Że potrzebuje bezruchu, by być użyteczną – nie tylko piękną.
Zrozumiała, że może przynosić deszcz tylko tam, gdzie coś go przyjmie.
Że potrzebuje bezruchu, by być użyteczną – nie tylko piękną.
A Góra – nauczyła się ogrzewać.
Nie tylko stać.
Zaczęła tworzyć doliny, nie dla siebie – dla tej, która płynie.
Zacisza, w których rzeka mogła odpocząć.
Nie tylko stać.
Zaczęła tworzyć doliny, nie dla siebie – dla tej, która płynie.
Zacisza, w których rzeka mogła odpocząć.
I tak wracała do niej Chmura – owijała, opierała, znikała i powracała.
Z ich spotkań powstawały rzeki.
Z ich ciszy – poranki.
Z ich dotknięcia – mgły.
Z ich ciszy – poranki.
Z ich dotknięcia – mgły.
Wielka Tęsknota świata – ta, która splata wszystko, co przeciwstawne – przemówiła wreszcie:
„Nie jesteście stworzeni, by się mieć.
Jesteście stworzeni, by się dopełniać.”
Jesteście stworzeni, by się dopełniać.”
I wtedy zrozumieli.
Chmura nie istniałaby bez Góry, bo to ona wyznaczała jej horyzont.
Bez jej kształtu, Chmura byłaby tylko wędrującą bez kierunku wilgocią.
A Góra – nie miała w sobie życia, gdy Chmura nie padała.
Była piękna, lecz samotna.
Twarda, lecz sucha.
Bez jej kształtu, Chmura byłaby tylko wędrującą bez kierunku wilgocią.
A Góra – nie miała w sobie życia, gdy Chmura nie padała.
Była piękna, lecz samotna.
Twarda, lecz sucha.
Od tego dnia, Chmura nauczyła się siadać na ramionach Góry –
nie po to, by ją zdobyć, lecz by ją objąć.
A Góra – nauczyła się rozpoznawać łagodność.
Nie bać się miękkości.
Nie zasłaniać serca granitem.
nie po to, by ją zdobyć, lecz by ją objąć.
A Góra – nauczyła się rozpoznawać łagodność.
Nie bać się miękkości.
Nie zasłaniać serca granitem.
Gdy Chmura płakała, Góra dawała schronienie.
Gdy Góra pękała, Chmura wnikała w jej szczeliny jak para – i koiła rozpadliny.
Gdy Góra pękała, Chmura wnikała w jej szczeliny jak para – i koiła rozpadliny.
Nie potrzebowali być jednym – by tworzyć razem.
Ludzie potem mówili, że Góra i Chmura to kochankowie – choć żadne z nich nie zna dotyku w ludzkim znaczeniu.
Mówili, że Góra to mężczyzna, a Chmura – kobieta.
Ale mędrcy wiedzieli więcej.
Mówili, że Góra to mężczyzna, a Chmura – kobieta.
Ale mędrcy wiedzieli więcej.
Bo prawda była taka:
Góra zna ciężar.
Chmura zna przemianę.
Chmura zna przemianę.
I tylko razem przypominają światu,
że żadna forma nie jest pełna bez przestrzeni,
w której może być odbita.
że żadna forma nie jest pełna bez przestrzeni,
w której może być odbita.
Bo Chmura – to żeńska esencja: miękka, przezroczysta, czująca i przemieniająca.
Jest deszczem i rzeką, parą i rosą. Jest wodą w każdym stanie. Jest cyklem.
Jest słowem, snem, śladem.
Jest deszczem i rzeką, parą i rosą. Jest wodą w każdym stanie. Jest cyklem.
Jest słowem, snem, śladem.
A Góra – to męska obecność: stabilna, milcząca, obecna.
Jest punktem odniesienia. Jest osią. Jest miejscem powrotu.
Jest strukturą, jest trwaniem, jest spokojem.
Jest punktem odniesienia. Jest osią. Jest miejscem powrotu.
Jest strukturą, jest trwaniem, jest spokojem.
I choć tak różni, ich zjednoczenie nie polegało na zatarciu granic,
lecz na ich uszanowaniu.
lecz na ich uszanowaniu.
Tak opowiadają starzy mędrcy,
że każda Istota nosi w sobie cień tej baśni.
że każda Istota nosi w sobie cień tej baśni.
Że każda kobieta może przypomnieć sobie,
jak być Chmurą,
a każdy mężczyzna –
jak być Górą.
jak być Chmurą,
a każdy mężczyzna –
jak być Górą.
I że świat potrzebuje ich obojga.
Nie po to, by jedno drugie zapanowało –
lecz by w spotkaniu
powstało coś, co nigdy nie istniało osobno:
lecz by w spotkaniu
powstało coś, co nigdy nie istniało osobno:
Życie.
Mit ten narodził się we mnie – i dziś oddaję go Tobie.
Jasna Rozjaśnia.
Jasna Rozjaśnia.
