Kim jest kobieta?

Kobieta to siła, która rodzi życie, kształtuje rzeczywistość i niesie w sobie moc przemiany. Jest połączeniem wrażliwości i determinacji, piękna i mądrości, delikatności i nieugiętości. Kobieta to twórczyni – nie tylko w sensie biologicznym, ale też duchowym i emocjonalnym. Jest energią, która pulsuje w rytmie natury, zmienną jak woda, lecz niezmiennie potężną.
Jej piękno to nie tylko powierzchowność – to światło, które bije z jej wnętrza. To intuicja, która prowadzi ją w życiu, głęboka mądrość, którą nosi w sobie, i zdolność do odczuwania świata na poziomie, którego system nigdy nie zrozumie. Kobieta jest połączeniem wszystkiego – matką, wojowniczką, opiekunką, artystką, przewodniczką. Nie potrzebuje zewnętrznych etykiet, by znać swoją wartość.
Miłość jako siła twórcza i destrukcyjna Kobieta nosi w sobie największy potencjał – miłość. Nie jest to romantyczna, wyidealizowana miłość, lecz potężna, transformująca energia. Miłość kobiety potrafi stworzyć życie i uzdrawiać, ale jeśli zostanie ograniczona lub zmanipulowana, potrafi również niszczyć. Czułość, troska i bliskość uwalniają hormony szczęścia, które leczą nie tylko ciało, ale i ducha. To nie mistyka, to biologiczne procesy – oksytocyna, serotonina, dopamina. Miłość kobiety to siła, która może zalać świat.
Jaki byłby świat, gdyby kobiety tworzyły go w pełni swojej miłości? To byłby świat bez wojen, bez lęków, bez chemii. Matki, które wysycają dzieci uwagą, dają im poczucie bezpieczeństwa, tworzą społeczeństwo wolne od deficytu miłości. Dzieci dorastające w trosce i harmonii nie musiałyby w dorosłości rekompensować sobie braków zakupami, uzależnieniami czy pracoholizmem. Kobiety, które słuchałyby swojej intuicji, zniszczyłyby system korporacyjny – nie kupowałyby sztucznie wykreowanych potrzeb, nie ulegałyby manipulacji rynkowej. Miłość jako największa siła sprawiłaby, że społeczeństwo odrodziłoby się na nowo, wolne od sztucznie tworzonych braków.
Jak system zaburzył tę prawdę? Od wieków kobieta była sprowadzana do roli podporządkowanej. System próbował ją ujarzmić, ograniczyć jej siłę, kontrolować jej ciało i myśli. Wmówiono jej, że jest albo zbyt emocjonalna, albo zbyt silna. Że musi wybierać między macierzyństwem a wolnością, między intuicją a racjonalnością, między byciem sobą a dostosowaniem się do oczekiwań innych.
Wstyd stał się narzędziem kontroli. Religia uczyniła kobiecość grzeszną, odcinając kobiety od ich własnej natury. Inkwizycja paliła kobiety, które były w pełni sobą – uzdrowicielki, zielarki, te, które nie chciały się podporządkować. System przez wieki wpajał kobietom poczucie winy za ich siłę i niezależność, ucząc je podporządkowania, zamiast odkrywania własnej prawdy.
Dzisiaj kobiety wciąż noszą w sobie zaburzone wzorce. Czują na opak – myślą, że potrzebują wolności i niezależności, ale rozumieją je w oderwaniu od siebie, myląc wolność z koniecznością udowadniania swojej wartości. Myślą, że miłość oznacza poświęcenie lub podporządkowanie, bo tak nauczyły je matki i babki, które przetrwały jedynie dzięki dostosowaniu się do narzuconych ról. To nie ich wina – przez setki lat kobieta była tłamszona, a jej siła przekuwana w słabość.
Kobiety z deficytami miłości nie wiedzą, jak naprawdę siebie kochać. A nie dasz tego, czego nie masz – więc starają się za bardzo, zawłaszczają, próbują dostać miłość w zamian, oczekują rekompensaty. Miłość jest dzieleniem, które się mnoży. Kobiety porzucone w dzieciństwie, oddane pod opiekę innych, często obcych kobiet, przeżywają traumę, która sprawia, że nigdy nie mogą odnaleźć swojej własnej miłości. To, jak traktowali je rodzice, staje się tym, jak one traktują siebie i swój świat. Zawsze dzielimy się tym, co mamy.
Wmówiono kobietom, jak mają wyglądać, jak się zachowywać, co kupować. Skupiono ich uwagę na zewnętrznym świecie, odciągając je jednocześnie od ich głębi, od potrzeby uzdrawiania się, pielęgnowania swojego wnętrza, rozniecania w sobie wewnętrznego ognia. Jak duża jest ta struktura, która zasłania nam obraz nas samych, naszej natury i związku z naturą?
Jak się uleczyć z setek lat dominacji? Czy musimy teraz udowadniać, że jesteśmy lepsze od mężczyzn? Czy mamy się mścić, nadrabiać stracone wieki? Nie. Największym aktem odwagi i mądrości będzie przypomnienie sobie, kim naprawdę jesteśmy.
Powinnyśmy jak najszybciej przywrócić właściwe wartości, obudzić w sobie dawną mądrość i przestać działać według wzorców, które zostały nam narzucone. Nie musimy niczego udowadniać. Musimy tylko pamiętać – kobieta jest pełnią, i to jest jej największa siła. Kobieta jest jak żyzny ogród, w którym każda świadoma myśl, każde przebudzenie, każda miłość kiełkuje i rośnie, dając światu nowe życie.