
Rany, których nie widzimy
Ludzie nie rodzą się źli.
Rodzą się poranieni.
To, co dziś obserwujemy – wybuchy nienawiści, krzyk, pogardę, wyśmiewanie – to nie jest „charakter”. To nie jest „opinia”. To są rany. Ogromne, niezabliźnione, dziedziczone przez pokolenia.
Człowiek, który krzyczy – nie krzyczy bez powodu.
Krzyczy, bo nie wie, jak płakać. Bo nikt go nie nauczył, że można być słabym. Bo jego system nerwowy zna tylko dwa stany: napięcie albo odrętwienie.
Gdy patrzysz na człowieka w furii – zobacz coś więcej:
To jakby patrzeć na kogoś, kto ma poparzone 95% ciała.
On nie widzi świata. On go czuje przez ból.
Każde słowo to jak dotyk na otwartej ranie.
A teraz wyobraź sobie naród, w którym takich ran są miliony. Rany po wojnach, po przemocy, po zdradach. Rany, które dzieci niosły dla swoich rodziców, nie wiedząc, że dźwigają nie swoje cierpienie. Miłość potrafi być tak silna, że bierze nawet cudzy ból, by ratować drugiego.
W totalnej biologii – takie dziedziczenie nazywa się zapisem w komórkach.
W ustawieniach systemowych – lojalnością wobec rodu.
W psychologii traumy – zamrożonym ruchem, który nigdy nie mógł się dokonać.
I teraz, kiedy znów się coś dzieje – ten ból wychodzi.
Nie rozmawiamy o poglądach. Rozmawiamy o ranach.
I jeszcze jedno.Jeśli czyjeś zachowanie Cię porusza – budzi złość, żal, gniew… to bardzo możliwe, że dotyka właśnie Twojej własnej rany. Zanim spróbujesz uleczyć drugiego – zaopiekuj się sobą. On tylko pokazał Ci, gdzie w Tobie coś nadal boli.
Bo nie możesz ugasić ognia, jeśli sam płoniesz.
Zatrzymaj się na moment.
I zapytaj:
Jakie rany niosę, które nie są moje?
Czy widzę w drugim człowieku cierpienie, czy tylko jego reakcje?
Czy moja obecność koi czy zaostrza ból wspólny?
Co mogę dziś zrobić, żeby uzdrowić, a nie pogłębić?
Bo każde pokolenie ma wybór: przekazać ból dalej… albo go przemienić.
A może to właśnie my jesteśmy tym pokoleniem, które wybierze uzdrowienie?
.
.
.
Skąd się biorą rany?
Nie każda rana pochodzi z wojny.
Nie każda musi być spektakularna, żeby zostawić ślad.
Rany powstają zawsze wtedy, gdy coś ważnego nie mogło się wydarzyć:
– gdy dziecko nie mogło zapłakać, bo matka była zbyt zajęta swoim cierpieniem,
– gdy syn nie mógł być sobą, bo musiał być „dumą rodziny”,
– gdy córka nie mogła powiedzieć „boję się”, bo musiała być dzielna,
– gdy człowiek nie mógł mówić prawdy, bo za prawdę groziło wykluczenie albo kara,
– gdy nikt nie przytulił, nie zapytał, nie zauważył.
Rany to nie tylko wielkie tragedie.
To też tysiące małych zaniechań, przemilczeń, niewypowiedzianych słów, spojrzeń bez obecności.
To dzieciństwo spędzone obok emocjonalnie nieobecnych rodziców.
To dorastanie w lęku, który nie miał imienia.
Rany nie zawsze są dramatyczne.
Ale zawsze są zapamiętane przez ciało.
I jeśli ich nie uznamy – zaczną mówić za nas. Przez zachowanie, przez reakcje, przez pokolenia.
Dlatego tak ważne jest, by dziś – jako dorośli – powiedzieć:
„To bolało. Już rozumiem. I teraz ja wybieram inaczej.”
.
.
#UzdrowienieNarodu #PrzerywamBól #NowePokolenie
Obraz z kolekcji "Esencje"
https://wolodkiewicz.art/kolekcje/esencje/