Na obrazach wyłania się świat pełen iluzji, gdzie granice między jawą a snem rozmywają się. Tworząc mierzyłam się z pytaniem, która ze sfer istnienia jest rzeczywista – czy to świat, który postrzegamy we śnie, czy też ten, który uznajemy za rzeczywisty. Chciałam przyjrzeć się temu uczuciu iluzji, które przemyka się między warstwami.
Na pierwszy rzut oka obserwatorowi jawi się sceneria, na której niektóre śpiące postacie zanurzone są w krainie snu. Ich ciała spoczywają w beztroskim stanie, a ich umysły zaplątane są w labiryntach niekończących się marzeń. Każdy szczegół, każdy ruch pędzla, kolor jest starannie wyrażony na płótnie, chcąc oddać zgłębić tajemnice snu i jawy.
Jednakże, głębiej patrząc, ukazuje się nam druga strona medalu. Nie tylko postaci śpią, nie tylko trwają w stanie pomiędzy jawą a snem. Ludzie śpią nawet, gdy są pozornie obudzeni – zaplątani w wir obowiązków, zaprogramowani do bycia kimś, kim inni chcą, by byli. Ich życie jest jak cykl rutynowych zadań, którymi muszą się posługiwać, jakby byli jedynie aktorami na wielkiej scenie życia.
Ta druga warstwa obrazu odsłania gorzką prawdę o społeczeństwie, które często funkcjonuje na poziomie automatyzmu. Ludzie nie żyją w swoich własnych życiach – są jak marionetki, których sznurki pociągane są przez wymagania społeczne, oczekiwania innych, czy też nieustające presje. Tak wielu z nich nie budzi się przez całe życie, tkwiąc w niewidocznym śnie, w którym nie ma miejsca na prawdziwe przeżycia, pasje czy marzenia.