
KONKRETY „Zyskaliśmy na Unii” – czy aby na pewno?
Wchodziliśmy do Unii z nadzieją. Pod takimi hasłami: „Będziemy jak Zachód”, „Równe szanse dla wszystkich”, „Silna Polska w silnej Europie”, „Fundusze, rozwój, bezpieczeństwo”
Obiecywano nam most do dobrobytu. Ale z biegiem lat hasła się zmieniły.
Dziś słyszymy inne: „Zielony Ład”, „Sprawiedliwa transformacja”, „Zeroemisyjność”, „Walka z dezinformacją”, „Bezpieczna migracja”, „Równość i różnorodność”
Piękne słowa – ale często to tylko zasłona dymna.
Za ich plecami dzieją się rzeczy, których skutki odczuwa każdy z nas.
Rosnące koszty życia. Utrata niezależności. Nowe zakazy i obowiązki.
I coraz mniej decyzyjności we własnym kraju.
.
Czy naprawdę o to chodziło?
Przez lata słyszeliśmy, że „Polska zyskała na członkostwie w UE”. To zdanie powtarzano jak mantrę – w szkołach, mediach, kampaniach. Ale czy naprawdę? Przyjrzyjmy się cenie, jaką zapłaciliśmy – i nadal płacimy.
.
„Zysk” na papierze – ale czyj zysk?
Tak, Polska otrzymała więcej z UE, niż wpłaciła – ok. 170 miliardów euro netto w 20 lat.
Ale:
– Pieniądze te nie trafiły wprost do obywateli, tylko do projektów „zgodnych z celami UE” – np. zielona transformacja, cyfryzacja, rewitalizacja.
– Większość środków wróciła do zachodnich firm jako wykonawców, dostawców technologii, maszyn i materiałów (tzw. efekt reimportu).
– Polskie firmy nie miały równych szans – nie dlatego, że były gorsze, ale biedniejsze, młodsze, mniej „usieciowione”.
W praktyce oznacza to, że często „dotacja” była tylko sposobem na kontrolowanie rynku i drenowanie pieniędzy – w białych rękawiczkach.
.
Uzależnienie od pieniędzy z zewnątrz
Zamiast budować sprawne, lokalne struktury, uzależniliśmy się od unijnych pieniędzy:
– Zamiast decydować sami, piszemy projekty – czekamy – spełniamy dyrektywy – dziękujemy za przyznanie środków.
– Powstała ogromna sieć pośredników: fundacje, instytucje wdrażające, agencje. Ich celem nie było tworzenie wartości – lecz rozliczanie pieniędzy.
– Zamiast strategii rozwoju – reakcja na nowe regulacje i oczekiwania Brukseli.
Polska gospodarka działa dziś w trybie: „co dają?” – a nie: „co jest potrzebne?”.
.
Upadek przemysłu, rolnictwa i własności
W czasie, gdy „pozyskiwaliśmy fundusze”:
– Sprzedano za bezcen większość dużych polskich firm: banki, cukrownie, elektrociepłownie, przemysł chemiczny.
– Upadły setki tysięcy zakładów rzemieślniczych i rodzinnych firm, które nie wytrzymały konkurencji z zachodnią masówką i unijnymi regulacjami.
– Rolnictwo zostało zduszone – przez biurokrację, normy środowiskowe i faworyzowanie dużych graczy. W efekcie znikają lokalne rynki, a polska wieś traci źródła utrzymania.
Dziś Unia Europejska finalizuje umowy handlowe z krajami MERCOSUR (Brazylia, Argentyna, Paragwaj, Urugwaj) oraz Ukrainą, które przewidują zniesienie ceł na znaczną część produktów rolnych. Rolnicy z Francji i Hiszpanii już teraz protestują przeciwko tym porozumieniom, obawiając się zalewu tanich produktów rolnych, które nie spełniają rygorystycznych unijnych norm środowiskowych i sanitarnych.
W przypadku Ukrainy, tymczasowe zniesienie ceł i kontyngentów na produkty rolne, wprowadzone po rosyjskiej inwazji w 2022 roku, ma zostać zastąpione nowymi kontyngentami po 5 czerwca 2025 roku. Ukraińskie produkty rolne, często tańsze i produkowane na większą skalę, stanowią poważną konkurencję dla unijnych rolników.
Jednocześnie trwają dyskusje na temat przyszłości Wspólnej Polityki Rolnej (CAP) po 2027 roku. Choć nie ma oficjalnych planów całkowitego zniesienia dopłat, rolnicy obawiają się, że zmiany w budżecie i priorytetach UE mogą prowadzić do ich redukcji, co w połączeniu z rosnącą konkurencją z zewnątrz może doprowadzić do upadku wielu gospodarstw rodzinnych.
Polska staje się montownią Europy – tanią siłą roboczą, najemnikiem przemysłu, dostarczycielem podzespołów i surowców – ale nie właścicielem technologii, ziemi, przetwórni ani decyzji.
Czy naprawdę tego chcemy?
.
Ukryty rachunek: kto zapłacił za ten „zysk”?
Równolegle z napływem funduszy:
– Wzrosły wszystkie podatki pośrednie – VAT, akcyzy, opłaty środowiskowe.
– ETS1 i zielone regulacje zaczęły podnosić koszty energii i produkcji.
– Złotówka traciła siłę nabywczą – a ceny rosły szybciej niż dochody.
Dziś każdy Polak płaci za „zyski z integracji” w codziennych wydatkach. Tyle że nikt mu tego nie powiedział wprost. Powiązania między polityką unijną a cenami w sklepie są rozmyte – ale bardzo realne.
.
Co nas jeszcze czeka?
Od połowy przyszłego roku zacznie się prawdziwy armagedon:
Pakt migracyjny (2026) – przymus przyjęcia imigrantów pod groźbą wysokich kar.
ETS2 (2027) – nowa opłata za ogrzewanie i transport.
EPBD (2028–2030) – obowiązek kosztownych „remontów klimatycznych” budynków.
Zakaz sprzedaży aut spalinowych (2035) – wzrost cen, ograniczenie mobilności.
Normy dla rolnictwa – zalew rynku importem, upadek rodzinnych gospodarstw.
Przymus OZE – wyższe koszty energii.
Zakazy dla przemysłu – ograniczenia dla produkcji i małych firm.
Zamykanie kopalni – wyższe ceny energii, utrata miejsc pracy.
Leczenie tylko jedną metodą – zakaz alternatywnych terapii, ziół, naturalnych metod.
To nie „teoria spiskowa”. To już zatwierdzone plany. Wystarczy je przeczytać.
.
Zysk księgowy ≠ dobrobyt narodowy
Zysk netto z dotacji – ok. 170 miliardów euro w 20 lat.
Ale straty, których nie pokazują tabele to:
– Utrata własności,
– Utrata niezależności gospodarczej,
– Rozpad lokalnych łańcuchów produkcji,
– Zubożenie klasy średniej i wyjazd młodych,
– Brak realnego wpływu na decyzje, które nas dotyczą.
Ten zysk był policzalny. Ale ta strata – była cicha, rozłożona w czasie i trudna do zauważenia. Dlatego właśnie jest najbardziej niebezpieczna.
.
Co możemy z tym zrobić?
Nie chodzi o narzekanie. Chodzi o świadomość. Bo tylko ona może być początkiem zmiany.
Potrzebujemy nowego modelu – polskiego, suwerennego, odpowiedzialnego.
Takiego, w którym: To my decydujemy, jak inwestować wspólne pieniądze, Odbudowujemy własne know-how, własne marki i przemysł, Przestajemy grać w grę: „posłuszeństwo za dotację”, Tworzymy kraj, w którym obywatel nie jest petentem – tylko gospodarzem.
.
.
Wiedza to wolność.
To naprawdę najważniejsze – żeby wiedzieć. Bo tylko wtedy możemy rozpoznać, skąd i w jaki sposób zostaniemy dociśnięci do ziemi. A to już się dzieje – każdego dnia, coraz mocniej, coraz głębiej.
Kiedy mówię ludziom o tym, co nadchodzi, widzę mur. Mur wyparcia, śmiechu, złości. Słyszę: „to niemożliwe”, „to spiskowe teorie”, „nie strasz ludzi”, „nie przesadzaj”.
Ale ja nie straszę. Ja informuję. Bo jeśli nie dotrzemy do społeczeństwa z tą wiedzą, jeśli ludzie nadal będą wierzyć w Unię, nie wiedząc, skąd naprawdę przychodzi cios, to jako społeczeństwo będziemy bezbronni.
To nie jest chwilowy kryzys. To nie jest etap, po którym będzie lepiej. To nie zostało stworzone po to, żeby było nam wygodniej. To zostało stworzone po to, by przejąć pełną kontrolę – krok po kroku, dokument po dokumencie, przepis po przepisie.
Jeśli teraz nie obudzimy świadomości, jeśli nie przebijemy się przez mur zamrożenia, to w krytycznym momencie może być za późno.
Ludzie muszą wiedzieć, co zostało podpisane, co już jest w drodze, co rozłożono na lata tylko po to, by nikt się nie zorientował.
Bo to nie są prognozy. To są realne decyzje – już zapisane w aktach prawnych, już przygotowywane do wdrożenia.
Dlatego każda świadoma osoba – Ty, ja, każdy z nas – powinna teraz przyłożyć wszelkich starań, aby tę wiedzę rozprzestrzeniać. Rozmawiać, pisać, dzielić się – dla dobra nas wszystkich.
To nie jest polityka. To jest pytanie o nasze istnienie. O naszą wolność, suwerenność. O nasze dzieci.
Wchodziliśmy do Unii z nadzieją. Pod takimi hasłami: „Będziemy jak Zachód”, „Równe szanse dla wszystkich”, „Silna Polska w silnej Europie”, „Fundusze, rozwój, bezpieczeństwo”
Obiecywano nam most do dobrobytu. Ale z biegiem lat hasła się zmieniły.
Dziś słyszymy inne: „Zielony Ład”, „Sprawiedliwa transformacja”, „Zeroemisyjność”, „Walka z dezinformacją”, „Bezpieczna migracja”, „Równość i różnorodność”
Piękne słowa – ale często to tylko zasłona dymna.
Za ich plecami dzieją się rzeczy, których skutki odczuwa każdy z nas.
Rosnące koszty życia. Utrata niezależności. Nowe zakazy i obowiązki.
I coraz mniej decyzyjności we własnym kraju.
.
Czy naprawdę o to chodziło?
Przez lata słyszeliśmy, że „Polska zyskała na członkostwie w UE”. To zdanie powtarzano jak mantrę – w szkołach, mediach, kampaniach. Ale czy naprawdę? Przyjrzyjmy się cenie, jaką zapłaciliśmy – i nadal płacimy.
.
„Zysk” na papierze – ale czyj zysk?
Tak, Polska otrzymała więcej z UE, niż wpłaciła – ok. 170 miliardów euro netto w 20 lat.
Ale:
– Pieniądze te nie trafiły wprost do obywateli, tylko do projektów „zgodnych z celami UE” – np. zielona transformacja, cyfryzacja, rewitalizacja.
– Większość środków wróciła do zachodnich firm jako wykonawców, dostawców technologii, maszyn i materiałów (tzw. efekt reimportu).
– Polskie firmy nie miały równych szans – nie dlatego, że były gorsze, ale biedniejsze, młodsze, mniej „usieciowione”.
W praktyce oznacza to, że często „dotacja” była tylko sposobem na kontrolowanie rynku i drenowanie pieniędzy – w białych rękawiczkach.
.
Uzależnienie od pieniędzy z zewnątrz
Zamiast budować sprawne, lokalne struktury, uzależniliśmy się od unijnych pieniędzy:
– Zamiast decydować sami, piszemy projekty – czekamy – spełniamy dyrektywy – dziękujemy za przyznanie środków.
– Powstała ogromna sieć pośredników: fundacje, instytucje wdrażające, agencje. Ich celem nie było tworzenie wartości – lecz rozliczanie pieniędzy.
– Zamiast strategii rozwoju – reakcja na nowe regulacje i oczekiwania Brukseli.
Polska gospodarka działa dziś w trybie: „co dają?” – a nie: „co jest potrzebne?”.
.
Upadek przemysłu, rolnictwa i własności
W czasie, gdy „pozyskiwaliśmy fundusze”:
– Sprzedano za bezcen większość dużych polskich firm: banki, cukrownie, elektrociepłownie, przemysł chemiczny.
– Upadły setki tysięcy zakładów rzemieślniczych i rodzinnych firm, które nie wytrzymały konkurencji z zachodnią masówką i unijnymi regulacjami.
– Rolnictwo zostało zduszone – przez biurokrację, normy środowiskowe i faworyzowanie dużych graczy. W efekcie znikają lokalne rynki, a polska wieś traci źródła utrzymania.
Dziś Unia Europejska finalizuje umowy handlowe z krajami MERCOSUR (Brazylia, Argentyna, Paragwaj, Urugwaj) oraz Ukrainą, które przewidują zniesienie ceł na znaczną część produktów rolnych. Rolnicy z Francji i Hiszpanii już teraz protestują przeciwko tym porozumieniom, obawiając się zalewu tanich produktów rolnych, które nie spełniają rygorystycznych unijnych norm środowiskowych i sanitarnych.
W przypadku Ukrainy, tymczasowe zniesienie ceł i kontyngentów na produkty rolne, wprowadzone po rosyjskiej inwazji w 2022 roku, ma zostać zastąpione nowymi kontyngentami po 5 czerwca 2025 roku. Ukraińskie produkty rolne, często tańsze i produkowane na większą skalę, stanowią poważną konkurencję dla unijnych rolników.
Jednocześnie trwają dyskusje na temat przyszłości Wspólnej Polityki Rolnej (CAP) po 2027 roku. Choć nie ma oficjalnych planów całkowitego zniesienia dopłat, rolnicy obawiają się, że zmiany w budżecie i priorytetach UE mogą prowadzić do ich redukcji, co w połączeniu z rosnącą konkurencją z zewnątrz może doprowadzić do upadku wielu gospodarstw rodzinnych.
Polska staje się montownią Europy – tanią siłą roboczą, najemnikiem przemysłu, dostarczycielem podzespołów i surowców – ale nie właścicielem technologii, ziemi, przetwórni ani decyzji.
Czy naprawdę tego chcemy?
.
Ukryty rachunek: kto zapłacił za ten „zysk”?
Równolegle z napływem funduszy:
– Wzrosły wszystkie podatki pośrednie – VAT, akcyzy, opłaty środowiskowe.
– ETS1 i zielone regulacje zaczęły podnosić koszty energii i produkcji.
– Złotówka traciła siłę nabywczą – a ceny rosły szybciej niż dochody.
Dziś każdy Polak płaci za „zyski z integracji” w codziennych wydatkach. Tyle że nikt mu tego nie powiedział wprost. Powiązania między polityką unijną a cenami w sklepie są rozmyte – ale bardzo realne.
.
Co nas jeszcze czeka?
Od połowy przyszłego roku zacznie się prawdziwy armagedon:
Pakt migracyjny (2026) – przymus przyjęcia imigrantów pod groźbą wysokich kar.
ETS2 (2027) – nowa opłata za ogrzewanie i transport.
EPBD (2028–2030) – obowiązek kosztownych „remontów klimatycznych” budynków.
Zakaz sprzedaży aut spalinowych (2035) – wzrost cen, ograniczenie mobilności.
Normy dla rolnictwa – zalew rynku importem, upadek rodzinnych gospodarstw.
Przymus OZE – wyższe koszty energii.
Zakazy dla przemysłu – ograniczenia dla produkcji i małych firm.
Zamykanie kopalni – wyższe ceny energii, utrata miejsc pracy.
Leczenie tylko jedną metodą – zakaz alternatywnych terapii, ziół, naturalnych metod.
To nie „teoria spiskowa”. To już zatwierdzone plany. Wystarczy je przeczytać.
.
Zysk księgowy ≠ dobrobyt narodowy
Zysk netto z dotacji – ok. 170 miliardów euro w 20 lat.
Ale straty, których nie pokazują tabele to:
– Utrata własności,
– Utrata niezależności gospodarczej,
– Rozpad lokalnych łańcuchów produkcji,
– Zubożenie klasy średniej i wyjazd młodych,
– Brak realnego wpływu na decyzje, które nas dotyczą.
Ten zysk był policzalny. Ale ta strata – była cicha, rozłożona w czasie i trudna do zauważenia. Dlatego właśnie jest najbardziej niebezpieczna.
.
Co możemy z tym zrobić?
Nie chodzi o narzekanie. Chodzi o świadomość. Bo tylko ona może być początkiem zmiany.
Potrzebujemy nowego modelu – polskiego, suwerennego, odpowiedzialnego.
Takiego, w którym: To my decydujemy, jak inwestować wspólne pieniądze, Odbudowujemy własne know-how, własne marki i przemysł, Przestajemy grać w grę: „posłuszeństwo za dotację”, Tworzymy kraj, w którym obywatel nie jest petentem – tylko gospodarzem.
.
.
Wiedza to wolność.
To naprawdę najważniejsze – żeby wiedzieć. Bo tylko wtedy możemy rozpoznać, skąd i w jaki sposób zostaniemy dociśnięci do ziemi. A to już się dzieje – każdego dnia, coraz mocniej, coraz głębiej.
Kiedy mówię ludziom o tym, co nadchodzi, widzę mur. Mur wyparcia, śmiechu, złości. Słyszę: „to niemożliwe”, „to spiskowe teorie”, „nie strasz ludzi”, „nie przesadzaj”.
Ale ja nie straszę. Ja informuję. Bo jeśli nie dotrzemy do społeczeństwa z tą wiedzą, jeśli ludzie nadal będą wierzyć w Unię, nie wiedząc, skąd naprawdę przychodzi cios, to jako społeczeństwo będziemy bezbronni.
To nie jest chwilowy kryzys. To nie jest etap, po którym będzie lepiej. To nie zostało stworzone po to, żeby było nam wygodniej. To zostało stworzone po to, by przejąć pełną kontrolę – krok po kroku, dokument po dokumencie, przepis po przepisie.
Jeśli teraz nie obudzimy świadomości, jeśli nie przebijemy się przez mur zamrożenia, to w krytycznym momencie może być za późno.
Ludzie muszą wiedzieć, co zostało podpisane, co już jest w drodze, co rozłożono na lata tylko po to, by nikt się nie zorientował.
Bo to nie są prognozy. To są realne decyzje – już zapisane w aktach prawnych, już przygotowywane do wdrożenia.
Dlatego każda świadoma osoba – Ty, ja, każdy z nas – powinna teraz przyłożyć wszelkich starań, aby tę wiedzę rozprzestrzeniać. Rozmawiać, pisać, dzielić się – dla dobra nas wszystkich.
To nie jest polityka. To jest pytanie o nasze istnienie. O naszą wolność, suwerenność. O nasze dzieci.